Oj bardzo duży mój kapelusz... Szkoda, że rondo wyszło mu o wiele, wieeele za wiotkie i opadało mi na twarz kompletnie uniemożliwiając patrzenie. A juz wyobrażałam sobie romantyczne sceny typu ja, w pięknym, szerokorondym kapeluszu na głowie, piknikuję w trawie pełnej stokrotek, albo niucham wonne bzy w parku zamkowym nad Loarą, albo temu podobne klimaty...
No cóż, nie wyszło, ale kapelusz nadal piękny i należało go odpowiednio spożytkować. Zawisł więc na ścianie, jako oryginalna forma malarstwa ;)
Czyż nie jest wspaniały?
Słonecznej niedzieli życzę wszystkim!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Absolutnie cudowny!!!
A nie da się jakoś czymś usztywnić tego ronda? Może podszewkę dać, a w rondzie jakiś plastik? Jest tak śliczny, że szkoda go tylko na ścianę...
Piękny :)
Jako forma sztuki naściennej prezentuje się bosko, ciekawe jak wyglądał na głowie...
Na glowie wygladal klapciato ;) Bozenko, to rondo ma w sobie dwie warstwy bardzo sztywnej flizeliny, ale ono naprawde bardzo duze ;) O plastiku nie myslalam i juz pewnie nie pomysle, bo teraz to trzebaby kapelusz sila odrywac od plyty tekturowej, na ktora go nakleilam, a nastepnie prawie calkiem rozpruc... Latwiej byloby uszyc nowy...
jaki elegancki, wielka szkoda, że opada - tez sobie ciebie wyobraziłam w trakcie czegoś w rodzaju śniadania na trawie :-)
A czy w Twojej wyobrazni mialam na sobie jeszcze COS ??? ;)
dlatego pisałam o "czymś w rodzaju" ;-) miałaś stylowe białe giezło ;-)
Prześlij komentarz