Bo tego, co się wczoraj działo, nie można nazwać po prostu „zakupami”... Ewentualnie mogłaby jeszcze być „wolna amerykanka”. Zbity las ludzi i wózków doprowadził do szaleństwa tak, że obiecałam sobie nie chodzić po sklepach w soboty (przynajmniej do końca roku). W związku z tym postanowiłam poprawić sobie nieco humor. Z takim efektem:
Fantastyczna książka. Wiem, że Lalka ma już prawie trzy lata (a na długość cztery), ale TAKIE śliczne tam rzeczy... Więc ją kupiłam, powiedzmy, służbowo ;)
A później zajrzałam jeszcze do sklepu szmacianego, w którym jest dział materiałów na wagę. Jakie śliczności tam znalazłam! (w sumie zawsze znajduję...) I jakie tanie! Pełnia szczęścia. Teraz pozostaje mi tylko szyć ;)
Miłego wieczora życzę wszystkim!
Ps. Czy Wy to widzicie ??? ŻADNEJ różowej szmatki!
Ps. Czy Wy to widzicie ??? ŻADNEJ różowej szmatki!
4 komentarze:
jestem zszokowana brakiem różu ;-PPP materiały na wagę? ciekawy koncept
Ta, ja do tej pory pozostaje zadziwiona ;) A te materialy na wage to sa na ogol koncowki, takie po 1,5 do 2,5 metra. Kupony po trzy metry sprzedaja na sztuki. A z tych zakopow wrocilam w sumie z pakietem prawie 15 metrow szmaty... Moimi zapasami bede mogla opasac Ziemie w okolicy rownika ;) Na szczescie poskromienie owerloka bardzo przyspiesza robote.
ze szmatami na wage jestem obznajmiona, ale jestem pod wrazeniem ilosci ;)))
Cos masz juz w planach poza opasaniem Ziemi?
No ba, planow miliony! W tej ksiazce sa naprawde fajne projekty w prababcinym stylu i te materialy beda to tego bardzo pasowac. Zabieram sie za nie jak tylko zszyje te sterty sliniakow, ktore juz powycinalam...
Prześlij komentarz